Uroczysko Zamczysko

Uroczysko Zamczysko

Uroczysko Zamczysko
Choć Puszcza Białowieska kryje w sobie wiele tajemnic, to trudno w niej o miejsce bardziej obrosłe w legendy, niż uroczysko Zamczysko. Już początkach XIX stulecia wśród mieszkańców okolicznych wsi znana była opowieść o skarbie ukrytym w zapomnianym lochu pośrodku Puszczy. Widział go na własne oczy Maksym Niedźwiedzki, ubogi chłop pochodzący ze wsi Tuszemla, który w czasie wyprawy na grzyby zabłądził w okolicach uroczyska Obołoń i musiał tam spędzić noc. Chodząc po ciemku po lesie nagle wpadł do jakiejś piwnicy pełnej złota i omszałych butelek wina. Maksym jedną z nich natychmiast odkorkował, upił i przespał do południa.
Po powrocie do rodzinnej wsi opowiedział o wszystkim żonie … i tak wieść o białowieskim skarbie rozniosła się po okolicznych wsiach, aż w trafiła do do wielkiego Księcia Konstantego. Brat cara Mikołaja I nakazał zbadanie sprawy gubernatorowi grodzieńskiemu Bobiatyńskiemu, który zorganizował przekopywanie tego miejsca rzekomo kryjącego skarb. Choć kopano długo, żadnego skarbu nie udało się odnaleźć. Pod łopatami ukazały się za to kamienie, które wzięto za resztki fundamentów jakiejś budowli oraz kilkanaście „zbutwiałych szkieletów”. W okolicy czaszki każdego z nich znajdowały się skorupki małych garnuszków, które opisano jako „jaćwieskie łzawnice”, w które żałobnicy zbierali swoje łzy i zakopywali razem ze zmarłym.
Tajemnicze miejsce w Puszczy Białowieskiej stało się na przełomie XIX i XX wieku swoistą atrakcją turystyczną oraz ważnym punktem wycieczek do Puszczy. Zamczysko odwiedzili Zygmunt Gloger, Eliza Orzeszkowa i Henryk Sienkiewicz, którego urzekła miejscowa legenda:
„Ostęp zwie się Zamczyskiem, gdyż niegdyś stał tam zamek. Ale napróżno pytać ludzi i kronik: kiedy to było? Dziś są to kupy ogromnych głazów, między którymi wyrastają stuletnie drzewa. Czasem laska, wetknięta między dwa głazy, zapada się nagle jakby w jakieś podziemie; czasem grunt się ugnie pod nogą, czasem uwagę zwróci dół czworoboczny, ubramowany głazami – widoczne ślady budowy – ale nic więcej. […] Kto stawiał zamek? Może Jadźwingowie? może który z książąt litewskich? Są to tylko przypuszczenia. Wieki przeszły nad tą ruiną, i dziesiąte pokolenie drzew na niej wyrasta. Tylko baśń, jak nić pajęcza, czepia się gruzów. Budnik, któremu nocą wypadnie przejeżdżać koło Zamczyska, przejeżdża szybko i żegna się. Mówią, że gdy jest ciemno i ciepło, błędny ognik skacze z kamienia na kamień; mówią, że są tam podziemia. Leśniczy Tolścik, człowiek dość wykształcony, z zupełną wiarą zapewniał nas, że raz znaleziono pieniądze, ale że się w chwili gdy ich dotknięto, zapadły”.

Tyle mówiły legendy, które przez ponad 150 lat były powtarzane i rozbudzały wyobraźnię poszukiwaczy skarbów oraz autorów przewodników turystycznych opisujących uroki puszczańskich kniei. Znaleźli się jednak tacy, którzy wzorem Maksyma i gubernatora Bobiatyńskiego zapragnęli zgłębić tajemnice kryjące się pod omszałymi głazami. Jesienią 2003 zorganizowana została ekspedycja badawcza Instytutu Archeologii i Etnologii PAN. Prace wykopaliskowe przyniosły odkrycie 3 grobów szkieletowych, z ułożonymi na wznak zmarłymi,głowami skierowanymi w kierunku zachodnim. W najbogatszym z nich znaleziono 9 wykonanych z brązu kabłączków skroniowych oraz ustawiony przy czaszce maleńki gliniany garnuszek. Znalezione w grobie ozdoby wskazują, że cmentarzysko używane było pomiędzy XI a XIII wiekiem. W tym czasie zamieszkiwało tu plemię Dregowiczan, ludu zasiedlającego dzisiejszą Białoruś. Gospodarowali oni w zgodnie z naturą, wykorzystując to co daje las. Osady zakładali na śródleśnych polanach. Nie potrzebowali pól ani pastwisk. Zajmowali się głównie łowiectwem i zbieractwem. Z leśnych barci zakładanych wybierali dzikim pszczołom miód, polowali na zwierzęta, których skóry bardzo ceniono w Europie. Pomiędzy drzewami pasiono krówki i świnki, wygrzebujące sobie spod dębów pyszne żołędzie. To co uzyskali z lasu a nie było im potrzebne, sprzedawali uzyskując w zamian cenną sól, narzędzia i broń dla mężczyzn oraz ozdoby dla kobiet. Handel mógł odbywać się bez przeszkód dzięki śródleśnym autostradom, jakimi były przepływające przez Puszczę rzeki.
Kilkaset metrów na południe od cmentarza znajdowała się wieś, której ślady ukryte są na uroczysku Obołoń. Ale to już jest temat na kolejną historię.

Dariusz Krasnodębski

 

Facebook